|
|
Nisko - forum dyskusyjne mieszkańców Dyskusje mieszkańców o Nisku i powiecie
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
oko
Honorowy Obywatel Forum
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 901
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nisko
|
Wysłany: Sob 17:45, 24 Lut 2007 Temat postu: |
|
|
kolon napisał: |
czyli niech sie wstydzą jego rodzice. szczególnie mamusia.... |
Rodzice pewnie się wstydzą,ale nie można mówic,że tak go wychowali.
Przecież każdy rodzic chce jak najlepiej wychować swoje dziecko,a dzieci są rożne...
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
oko
Honorowy Obywatel Forum
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 901
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nisko
|
Wysłany: Pią 14:28, 02 Mar 2007 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
SKAZANY BEZ WYROKU
Rzeczpospolita zatrzęsła się z oburzenia: lekarz kardiochirurg MIRISŁAW G. to łapownik, a może nawet i morderca! Opowiem wam o tym człowieku. Wam, w oczach których i na oczach których już został skazany.
Mirek urodził się w Nisku. Zdolny jak cholera. Uczeń liceum, potem student medycyny na UJ. Pod okiem profesora Dziatkowiaka narodził się jako kardiochirurg. Studia w Polsce, USA, Francji, liczne wyjazdy i szkolenia zrobiły swoje: profesor powierzył mu w klinice oddział przeszczepowy. Mirosław podjął zabiegi o dostosowanie całego skrzydła pod potrzeby „przeszczepków”. Z opóźnieniem, ale Polska nadrabia dystans do świata.
Mój lekarz i przyjaciel z Janowa Lubelskiego kieruje mnie do krakowskiej kliniki z diagnozą: Życie może uratować tylko przeszczep. Pierwszy mój kontakt z doktorem Mirosławem G., 1998 rok. Potwierdzenie diagnozy: tylko przeszczep! Dwie, trzy wizyty i... zaczyna się strach, ludzki-nieludzki strach. Przestaję zgłaszać się na badania kontrolne. Klinika odszukuje mnie poprzez szpital w Janowie Lubelskim, wzywa. Jadę. Doktor Mirosław bierze pod obcas moją bezmyślność. Mówi bez ceregieli, co o takim postępowaniu myśli, a mój gigantyczny strach miesza się ze wstydem. Buntuję się: ani mi on swat, ani brat, nie musi mi prawić kazań! Tyle że, do cholery, ma rację. Jeszcze badania w klinice w Lublinie, jeszcze kolejne pobyty w szpitalu w Stalowej Woli... Dlaczego tu? Bo Mirosław bezgranicznie ufał tutejszym lekarzom jako fachowcom. Jesień 1998: kwalifikacja i decyzja. Jak wyrok: – Przeszczepiać! Strach, i tego strachu strażniczka: komórka tylko z numerem kliniki. Czekam, aż zadzwoni.
Nie ma serca. Odchudzam się, muszę zbić 15 kilo. Jestem coraz bardziej kiepski. Na własnych nogach przejdę najwyżej 50 kroków, i to z przystankami. Pierwsze wezwanie w lipcu 1999 roku: – Jan, czekaj! Za kilkadziesiąt minut zadzwonimy. Niestety, serce nie nadaje się. Po miesiącu dowiaduję się, że było dobre, ale nie było szans szybko dostarczyć mnie na stół. Dostał je pacjent z Lublina przewieziony do kliniki samolotem.
Pobrane serce można przetrzymać do 4 godzin. Podstawowe parametry przeszczepianego serca to grupa krwi dawcy i biorcy, wielkość serca i wiele innych kryteriów zgodności tkanek. I czas, w jakim musi ono „zmienić właściciela”.
Po paru miesiącach, w kwietniu 2000 roku, decyzja: Wszczepić rozrusznik. Drobny zabieg. Frakcja serca: 12-15 (frakcja to sprawność serca; u człowieka zdrowego wynosi 60-75). U mnie, po rozruszniku – bez zmian. Wracam do domu. Rano dzwoni komórka: – Jan, mamy serce dla ciebie. Zawrót głowy! Córka podstawia mi krzesło, abym nie upadł. Mam się cieszyć? Chyba tak, ale ja potwornie się boję. Mój poprzedni strach jest taki malusieńki przy tym teraz... Przyjaciele od ręki organizują transport. Jadę. Wiezie mnie kolega, bijąc wszelkie rekordy prędkości na trasie Janów-Kraków. Końcówkę trasy po zapchanym Krakowie pilotuje nas na sygnale radiowóz policji. Jesteśmy na czas. Jeszcze ostatnie przygotowania i, jakżeby inaczej, wszechogarniający strach! Przecież przygotowywano mnie do tego, więc jestem świadomy: do 30 procent pacjentów umiera podczas operacji lub krótko potem.
Wiozą mnie na salę wkłucia. Maska i... nie ma mnie! Wiedziałem: operować będzie Mirosław wraz z Karolem, anestezjologiem Teresą i wieloma innymi osobami.
Budzę się po kilkunastu godzinach. Cóż, nie jestem szczęśliwy. Myślałem, że mam z głowy ten ziemski padół... Lekarze, pielęgniarki są przy mnie bez przerwy, nie wolno im wyjść nawet do toalety. Mnie udało się, ale obok... Pacjent dwudziesty dziewiąty dzień po zabiegu nie wybudza się. Ratują go, ściągają specjalistów z innych klinik: nefrologów, neurologów. Na próżno. Pacjent umiera. Mnie, z moim bólem, który zagnieździł się we mnie obok strachu, wiozą na oddział poprzeszczepowy.
Mam tu kolegów operowanych w tym samym tygodniu, co ja, więc jest nas w sali trzech: Jasiek, Olek, no i ja. Mirosław wpada bardzo często. Czujemy respekt, zawsze ma jakieś uwagi, a to „pokaż, czy myłeś zęby”, a to „wstawaj, dlaczego leżysz?!”, albo „czy kąpałeś się dziś dwa razy?”. Jest tu w dzień i w nocy, nie można wyjść na ogólnodostępny korytarz, bo na to nie zezwala. Czepia się? Wpada na salę, ma pół godziny tylko dla nas. Tłumaczy nam, sprawdza dziąsła, bo gwałtownie narastają, zagląda, czy nie mamy pleśniawek, czy nie pęka nam podniebienie. To są pierwsze symptomy problemów. Pilnuje, żeby nie podjadać słodyczy. Dlaczego? Bo w razie odrzutu leki gorzej działają na pacjenta. Zero kontaktów z odwiedzającymi, można co najwyżej popatrzeć sobie przez szybę na bliską osobę. Leki immunosupresyjne mają swoje prawa: ratują życie, ratują przed odrzutem, ale wykańczają nas wszystkich bez wyjątku, wcześniej czy później.
Reżim sanitarny dotyczy też personelu. Katar u pielęgniarki dyskwalifikuje ją. Musi wyleczyć się, aby mogła wrócić do nas. Mimo tych obostrzeń łapiemy wszyscy trzej symptomy zapalenia płuc. Zostajemy odcięci od reszty pacjentów, z personelu tylko dwie pielęgniarki mogą wejść na salę. Doktorzy Mirosław i Karol ratują nam życie kolejny raz. Po trzech dniach – przesilenie. Znowu będziemy żyć... Strach jest już mniejszy, ale – co sobie uświadamiam dopiero po jakimś czasie – gotów jestem oddać wszystko, by móc dotknąć dłonią liści kasztanowca za oknem. Zaczynam szaleńczo pragnąć żyć.
Wyjście ze szpitala, kwarantanna w domu do miesiąca. Łapię kilka kresek temperatury. Wiem: może to być odrzut. Proszę swoją lekarkę pierwszego kontaktu o zbadanie. Nic we mnie nie widzi: – To tylko lekkie zaczerwienienie gardła. Gorączka nie ustępuje. Po dwóch dniach dzwonię do Krakowa. Odbiera doktor Mirosław. Mówię, że mam parę kresek, ale lekarz mnie badał i nic nie stwierdził. Po drugiej stronie rozpętuje się piekło: – To ty sprowadziłeś do domu lekarza pierwszego kontraktu, z wirusami, bakteriami itd.?! Robię się maluteńki. Niestety, miał jak zwykle rację: immunosupresja ma swoje prawa i wiele razy nam to wtłaczano w głowy. Przecież mieszkanie przed moim powrotem musiało być wyszorowane, wymyte, odkażone zostały nawet klamki. Moja koleżanka nie posłuchała rad, nie zastosowała diety w domu. Po czterech dniach nie było jej wśród żywych.
Znam wielu „przeszczepków”, których operował „Gary” – bo tak nazywaliśmy pieszczotliwie Mirosława G. Z niektórymi zaprzyjaźniłem się, ale nikt nigdy nie powiedział, że „Gary” brał jakieś łapówki. Tak trudno zdać sobie sprawę, że są ludzie z pieniędzmi i zdaje im się, że można kupić życie...? Pacjent, który nie wybudzi się, nie odzyska funkcji życiowych, w końcu umiera. Poddając się operacji, każdy z nas był tego świadomy. Ta świadomość miesiącami tuczyła mój strach.
Poprzez media wielcy już wydali na naszego „Garego” wyrok. Boli, że wypowiadają się w TV czy w prasie głównie ci, którzy nie mieli do czynienia z Mirosławem G. Takich, jak ja, nie pyta nikt.
Sądzę, że każdy chirurg operujący przynajmniej raz widział śmierć swojego pacjenta na stole operacyjnym lub zaraz po operacji, przy powikłaniach. Czy wszystkich posądza się o zabójstwo? Nie, bo operacje to czasem loteria. Widziałem dziewczynę dwudziestoletnią, która leżała pod respiratorem. Czekała na przeszczep serca, a nadzieje gasła wraz z jej tętnem. W ostatniej chwili otrzymała dar życia. Fakt: mózg był niedotleniony, trzeba ją było potem uczyć chodzić, mówić, uśmiechać się. To „Gary” podjął decyzję i uratował ją. Spotykałem ją czasem: uśmiechnięta, pełna życia... Zmarła po sześciu latach. Ostry odrzut.
Ja żyję z nowym sercem już ponad sześć lat Dostałem nowe życie dlatego, że ktoś inny odszedł, i dlatego, że był ktoś, kto nie mając w tym przecież żadnego interesu, to życie dał mnie. Uważam, że mam obowiązek dać to świadectwo: nikt nie wołał na mnie łapówki tak w Krakowie, Janowie, Lublinie czy Stalowej Woli.
* * *
Tego, co wyznał nasz sympatyk JAN MACHULAK z Janowa Lubelskiego, pacjent „Garego”, wysłuchał JERZY RESZCZYŃSKI
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
oko
Honorowy Obywatel Forum
Dołączył: 04 Maj 2006
Posty: 901
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nisko
|
Wysłany: Pią 9:59, 18 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
[link widoczny dla zalogowanych]
18 maja 2007 - 9:45
Nisko, Stalowa Wola > Prezydent i burmistrz poręczyli za kardiochirurga
Prezydent Stalowej Woli i burmistrz Niska, poręczyli za Mirosława G. kardiochirurga z Warszawy. Prokuratura oskarża lekarza nawet o zabójstwo pacjenta.
Ojciec Mirosława G. był znanym lekarzem w Nisku. Syn po studiach został w Krakowie i tam, przy boku znanych kardiochirurgów, robił karierę. Potem pracował w Warszawie. W lutym został zatrzymany przez Centralne Biuro Antykorupcyjne.
Tymczasowy areszt, na razie za mobbing, molestowanie i fałszowanie dokumentacji medycznej, sąd może zamienić na wolność. Rodzina już znalazła 350 tys. zł kaucji.
Zbierane są również poręczenia Mirosława G.
- Podpisałem się pod poręczeniem dla dr. G. - mówi Andrzej Szlęzak, prezydent Stalowej Woli. - Dwa lata temu, w Krakowie, ciężko zachorowała moja bratanica. Dr Mirosław G. pomógł mi wtedy dotrzeć do specjalistów, którzy uratowali jej życie. Nikt wtedy ode mnie niczego nie żądał, niczego nie sugerował.
Pod tym samym listem podpisał się też Julian Ozimek, burmistrz Niska i były wicemarszałek województwa.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
pyto01
Forumowy Weteran
Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 11:02, 18 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Motywacja Szlezaka ma charakter prywatny(dolaczyl do niej Ozimek) , natomiast poreczyli autortetem swoich urzedow . Ciekawie brzmi stwierdzenie "rodzina juz znalazla 350 tys zl kaucji" . Moze w szafie ?
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
rupft
Forumowy Weteran
Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nisko
|
Wysłany: Pią 11:35, 18 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
pyto01 napisał: |
Motywacja Szlezaka ma charakter prywatny(dolaczyl do niej Ozimek) , natomiast poreczyli autortetem swoich urzedow . Ciekawie brzmi stwierdzenie "rodzina juz znalazla 350 tys zl kaucji" . Moze w szafie ? |
Poręczenie zawsze ma charakter prywatny. Trudno poręczać za kogoś kogo się nie zna. Poręczenie nie ma charakteru poręczenia autorytetem urzędów. Poręczają osoby prywatne a uwiarygodnić ma je to, że są osobami tzw. zaufania społecznego. Zajmują stanowiska z wyboru a nie z nominacji. Jeśli się mylą i dok. G. np. ucieknie za granicę, to ucierpi na tym autorytet Ozimka i Szlęzaka. Nikt nie będzie za to winił ich następców na tych stanowiskach.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
pyto01
Forumowy Weteran
Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 12:01, 18 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Ciekawe rozumowanie . Moze napisz co myslisz o faktach zawartych w arykule , poprawiaczu cudzych mysli .
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
oral_b
Złoty Forumowicz
Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 2168
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nisko/Warszawa
|
Wysłany: Pią 12:39, 18 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Subiektywnie może nam się to działanie naszego burmistrza i prezydenta ościennej Stalowej Woli nie podobać, ale obiektywnie sprawa ma się mniej więcej tak, jak to właśnie napisał Rupft.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
rupft
Forumowy Weteran
Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nisko
|
Wysłany: Pią 13:05, 18 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
pyto01 napisał: |
Ciekawe rozumowanie . Moze napisz co myslisz o faktach zawartych w arykule , porawiaczu cudzych mysli . |
Fakty są takie, że jak materiał dowodowy jest zebrany a śledztwo zakończone, to nie ma potrzeby trzymać kogoś w areszcie bez wyroku. Sprawa powinna jak najszybciej trafić do sądu aby ten orzekł czy to są fakty czy tylko pomówienia. Nie można kogoś w nieskończoność trzymać w areszcie. Nie może też być tak, że prokuratura prowadzi śledztwo np. 3 lata i przez te 3 lata ktoś siedzi w areszcie. Jeśli uważasz że powinien siedzieć to wyobraź sobie że ktoś pomawia Ciebie np. o pedofilię lub molestowanie (to ostatnio modne tematy) a śledztwo w takich przypadkach trwa bardzo długo. Przez cały ten czas siedzisz w areszcie a sąd oczywiście Cię uniewinnia bo przecież jesteś niewinny. Każdego z nas to może spotkać.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
pyto01
Forumowy Weteran
Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 13:24, 18 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Czy ja twierdze , ze nie powinni go zwolnic z aresztu ? Zarowno w artykule jak i w waszych postach rupft i oral-b piszecie o Szlezaku prezydencie i Ozimku burmistrzu . Z tego wynika , ze zajmowane przez nich funkcje nie sa bez znaczenia . Szlezek porecza , bo Garlicki kiedys pomogl w leczeniu kuzynki i nie wzial od niego w lape , co to za powod ? Ujme to tak : czy gdybys poreczyl za niego ty rupft czy ty oral-b to pisaly by otym nowiny ?
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
oral_b
Złoty Forumowicz
Dołączył: 20 Kwi 2006
Posty: 2168
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nisko/Warszawa
|
Wysłany: Pią 13:51, 18 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Rupft pisał, że poręczają osoby mające tzw. zaufanie społeczne - poręczenie Rupfta czy moje zapewne niewiele by dało, gdyż nie posiadamy stosownego, nazwijmy to, autorytetu i pozycji. Co do tego, że nie pisałem o Ozimku tylko o burmistrzu Ozimku - to tak jakbym pisał pan Miodek zamiast pan prof. Miodek. Osoby, które posiadają jakiś tytuł lub sprawują jakąś funkcję, powinny być tak też nazywane.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
pyto01
Forumowy Weteran
Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Pią 14:29, 18 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Nareszcie , troche to trwalo , ale w koncu zalapales . Teraz prosze Cie o ustosunkowanie sie do wypowiedzi Pana prezydenta Stalowej Woli Andrzeja Szlezaka, co do powodu udzielenia poreczenia .
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
rupft
Forumowy Weteran
Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 309
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nisko
|
Wysłany: Pią 16:20, 18 Maj 2007 Temat postu: |
|
|
Mirosław G. może opuścić areszt w zamian za 350 tys. zł kaucji i poręczenia osobiste - zdecydował Sąd Apelacyjny w Warszawie.
Sąd rozstrzygał zażalenie prokuratury na decyzję Sądu Okręgowego w Warszawie o wyznaczeniu kaucji dla podejrzanego o zabójstwo i korupcję dr Mirosława G.
W poniedziałek sąd ten wstrzymał decyzję niższej instancji, która wyznaczyła 350 tys. zł kaucji zamiast aresztu, w którym lekarz przebywa od lutego. Zebrana przez rodzinę kaucja jest na koncie sądu już od tygodnia.
Godząc się na kaucję, sąd okręgowy uznał, że zarzut zabójstwa nie został dostatecznie uprawdopodobniony.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
kaktuska
Honorowy Obywatel Forum
Dołączył: 09 Lis 2005
Posty: 731
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ...
|
Wysłany: Śro 14:28, 19 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
za [link widoczny dla zalogowanych]
Kod: |
Doktor G.: chcę stanąć twarzą w twarz z Ziobrą
- Jestem rozczarowany tym, że pan Zbigniew Ziobro nie stawił się na wezwanie sądu. Chciałbym stanąć z nim twarzą w twarz - powiedział RMF FM znany kardiochirurg, doktor Mirosław G.
Przed krakowskim Sądem Okręgowym rozpoczął się proces cywilny o ochronę dóbr osobistych, jaki byłemu ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze wytoczył kardiochirurg Mirosław G.
Sąd odroczył rozprawę do 20 lutego 2008 roku. - Jego postawa, wypowiedzi naruszyły moje prawa osobiste i są przyczyną wykonania wyroku śmierci zawodowej - zaznacza Mirosław G. Kardiochirurg podkreśla, że chciałby wrócić do pracy - czytamy na stronie RMF FM.
Zatrzymany w lutym przez CBA lekarz domaga się przeprosin w prasie i 70 tys. zł zadośćuczynienia. Powodem są słowa wypowiedziane przez ministra na konferencji prasowej tuż po zatrzymaniu G., że "już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie".
Do sądu stawił się Mirosław G. z dwójką pełnomocników. Nie przybył pozwany Zbigniew Ziobro. W piśmie przysłanym dzień wcześniej do sądu wnosił o przeniesienie sprawy do Sądu Okręgowego w Warszawie - podając jako adres do doręczeń adres Klubu Parlamentarnego PiS w Warszawie.
Wnosił także o zawieszenie postępowania do czasu zakończenia sprawy karnej przeciwko Mirosławowi G. i o odroczenie rozprawy z powodu jego nieobecności - usprawiedliwionej - jak twierdził - pracami Sejmu.
Sąd nie uwzględnił żadnego z wniosków. Uznał, że właściwy do doręczeń jest adres zameldowania pozwanego w Krakowie; że rozstrzygnięcie sprawy karnej nie jest wiążące dla sądu w sprawie dotyczącej ochrony dóbr osobistych (tym bardziej, że sprawa karna nie jest zakończona - podkreślił). Wskazał także, że pozwany mógł ustanowić pełnomocnika, jeżeli przewidywał swoją nieobecność.
Zbigniew Ziobro zapowiedział w rozmowie z dziennikarzami w Sejmie, że "szerzej swoją argumentację przedstawi na następnej rozprawie". Dodał, że w piśmie procesowym uznał zarzut pozwu za niesłuszny". - Uznałem, że roszczenie dr. G. nie zasługuje na uwzględnienie i wniosłem o odrzucenie pozwu - zaznaczył Ziobro.
W trakcie rozprawy sąd odtworzył nagranie z konferencji prasowej ministra, dotyczącej Mirosława G. Skonfrontował to nagranie z zapisem stenogramu konferencji prasowej i uznał, że stenogram wiernie oddaje treść konferencji.
Dla uzupełnienia braków formalnych przez pełnomocników powoda oraz uzupełnienia wniosków dowodowych przez strony sąd odroczył rozprawę do 20 lutego 2008 roku.
Kardiochirurg domaga się opublikowania w "Dzienniku", "Gazecie Wyborczej", "Fakcie" i "Super Expressie" przeprosin o podanej w pozwie treści: "Zbigniew Ziobro przeprasza dr. Mirosława G. (w pozwie pełne nazwisko - PAP) za naruszenie wobec niego zasady domniemania niewinności poprzez wypowiedzenie pod jego adresem słów »nikogo już ten pan nie pozbawi życia«".
Do pozwu załączono kilkadziesiąt stron załączników z wycinkami prasowymi oraz płyty CD jako materiał dowodowy. Pozew skierowano do krakowskiego sądu ze względu na miejsce zamieszkania pozwanego, czyli Zbigniewa Ziobry.
Mirosław G. został zatrzymany 12 lutego w szpitalu MSWiA w Warszawie. Jest podejrzany o zabójstwo pacjenta, mobbing, znęcanie się nad osobą najbliższą; przedstawiono mu też 45 zarzutów korupcyjnych opiewających na kwotę ok. 50 tys. zł.
Zatrzymanie lekarza było filmowane i pokazane potem w stacjach telewizyjnych, po emisji na wspólnej konferencji prasowej Ziobry i szefa CBA Mariusza Kamińskiego. Ich wypowiedzi wywołały potem publiczną dyskusję o "teatralizacji" czynności procesowych i wykorzystywaniu ich w propagandowych celach.
G. w maju opuścił areszt, gdy Sąd Apelacyjny w Warszawie podtrzymał decyzję sądu I instancji, który wyznaczył kaucję w wysokości 350 tys. zł i zezwolił, by lekarz po jej wpłaceniu wyszedł na wolność. Sąd uznał bowiem, że mimo pięciu miesięcy śledztwa nie wykazano, by zachodziło "duże prawdopodobieństwo", iż G. umyślnie zabił pacjenta.
Prokuratura zamówiła opinie niemieckiego biegłego na temat zabiegów wykonanych przez b. ordynatora kardiochirurgii szpitala MSWiA Mirosława G. Jak informowała obrończyni G. Magdalena Bentkowska-Kiczor, opinia ta jest jednoznacznie korzystna dla jej klienta. Według mecenas, biegły - prof. Roland Hetzer z berlińskiego Centrum Serca - wykluczył, by działania Mirosława G. mogły mieć związek ze śmiercią pacjentów.
Dyskusje wywołały też informacje "Gazety Wyborczej", że CBA miało nadać sprawie doktora G. kryptonim "Mengele". To nazwisko hitlerowskiego lekarza z obozu Auschwitz-Birkenau, który dopuszczał się bestialskich eksperymentów na więźniach. CBA oświadczyło, że nie było ich celem piętnowanie nikogo, a jedynie wewnętrzna identyfikacja jednego z wątków prowadzonej sprawy.
W Trybunale Praw Człowieka w Strasburgu jest skarga kardiochirurga, w której protestuje on przeciw wypowiedziom i komentarzom w jego sprawie ówczesnego prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry przed sądową oceną dowodów. Lekarz domaga się od Polski odszkodowania ok. 100 tys. euro.
We wtorek zapadł wyrok w sprawie jaką dr G. wytoczył wydawcy "Super Expressu" za artykuł pt. "Doskonały lekarz bezwzględnym zabójcą?". Warszawski sąd orzekł, że wydawca nie musi przepraszać kardiochirurga. Nie musi także wypłać mu pół miliona złotych zadośćuczynienia, których G. domagał się za naruszenie dóbr osobistych.
Jak podkreślił sąd w uzasadnieniu wyroku, chociaż tekst narusza dobra osobiste G., to był on pisany w oparciu o konferencję prasową ówczesnego prokuratora generalnego, a dziennikarze nie mieli możliwości weryfikacji podanych informacji.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
esza
Honorowy Obywatel Forum
Dołączył: 29 Sie 2006
Posty: 836
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Śro 22:02, 19 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Rozliczają PiS, a Zorro bawi sie w Leppera, kochana polityka
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
pyto01
Forumowy Weteran
Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 318
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 11:46, 20 Gru 2007 Temat postu: |
|
|
Nic nie zmienia mojej oceny postawy tego lekarza .
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|