 |
 |
Nisko - forum dyskusyjne mieszkańców Dyskusje mieszkańców o Nisku i powiecie
|
 |
 |
 |
 |
|
 |
 |
 |
 |
 |
Andrzej Gdula
Stały Bywalec

Dołączył: 11 Paź 2005
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Pon 14:58, 14 Lis 2005 Temat postu: Biografia Prof. Stanisława Gduli naucz. Lic. Ogól.w Nisku |
 |
|
Ponieważ mój ojciec przez szereg lat był nauczycielem matematyki i fizyki w Liceum Ogólnokształcącym w Nisku, chciałbym dla Jego wychowanków z lat pięćdziesiątych, którzy go jeszcze pamiętają przedstawić zapewne nie znaną im w szczegółach, Jego pełniejszą biografię. Może ktoś zechce to przeczytać.
Profesor Stanisław Tadeusz Gdula [*14 X 1905 † 30 I 1960]
Pochodził ze starego leżajskiego rodu Gdulów. Jego dziadek Atanazy Gdula był bardzo cenionym majstrem budowlanym specjalistą od sztukaterii i pracował głównie w Warszawie, gdzie też uczestniczył w Powstaniu Styczniowym . Ojciec profesora (również) Stanisław Gdula po ukończeniu szkoły technicznej, jako specjalista geodeta górnictwa naftowego, wyemigrował z Leżajska, pracując przez całe swoje życie zawodowe życie w Borysławiu [przy geodezyjnym dokumentowaniu złóż roponośnych]. W okresie I Wojny Światowej ojciec profesora był uwięziony przez władze austrjackie w 1918 za prace niepodległościowe i uwolniony dopiero z początkiem 1919 r. Po II Wojnie Światowej po repatriacji w 1945r. z Borysławia, ojciec profesora osiedlił się na stałe w Gliwcach. Matka profesora Helena Ciecińska, zmarła gdy syn Stanisław miał zaledwie 4 lata.
Po ukończeniu Szkoły Podstawowej w Borysławiu Stanisław Gdula zamieszkał w Leżajsku u siostry swojego ojca, gdzie podejmuje dalszą naukę w Gimnazjum Realnym w Leżajsku, które ukończył egzaminem dojrzałości w 1924 r. Podczas nauki w Gimnazjum wykazał się wysoką obowiązkowością oraz wyróżniającymi się wynikami w nauce.
Należy tu również nadmienić, że Stanisław Gdula zarówno przez rodzinę jak też przez nauczycieli i wychowawców gimnazjalnych, był wychowywany w duchu bardzo głębokiej religijności, patriotyzmu, miłości do Ojczyzny oraz sumienności w wykonywania obowiązków zawodowych jaka go cechowała przez całe życie.
Po zdaniu egzaminu dojrzałości, choć wykazywał równie ogromne zamiłowanie do języka polskiego i łaciny jak i do przedmiotów ścisłych, za namową wychowawcy, podejmuje w latach 1924-1929 studia na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, na Wydziale Matematyczno-Przyrodniczym, pod opieką naukową takich światowych sław jak Prof. Stefan Banach oraz Prof. Hugon Steinhaus. Przez cały okres studiów w indeksie Stanisław Gduli dominują oceny celujące lub bardzo dobre. Egzamin dojrzałości jako wyróżniający się student składa w dniu 15 listopada 1929 r. uzyskując tytuł magistra. Po ukończeniu studiów jako wyróżniający się absolwent, przez rok został zaangażowany jako prywatny nauczyciel w posiadłościach rodziny Hrabiego Dzieduszyckiego. Od 1 września 1930 roku zostaje zaangażowany jako początkowo jako nauczyciel kontraktowy matematyki, fizyki i chemii w 8-klasowym Gimnazjum im. Bolesława Chrobrego w Leżajsku, a po zdaniu państwowego zawodowego egzaminu kwalifikacyjnego przed komisją we Lwowie zostaje zatrudniony na stałe jako nauczyciel mianowany.
W 1934 roku prof. Stanisław Gdula zwiera związek małżeński z Jadwigą Romańską absolwentką Leżajskiego Gimnazjum oraz jego szkolną wychowanką przez ostanie 4 lata.
Tuż przed wybuchem II Wojny Światowej dyrekcja Leżajskiego Gimnazjum powierza prof. Stanisławowi Gduli jako zajęcie dodatkowe prowadzenie organizacyjne oraz opiekę pedagogiczną nad młodzieżą szkolną zakwaterowaną w szkolnym internacie.
Po wybuchu wojny już 4 września rozpoczęły się pierwsze naloty na Leżajsk, a już 10 września nastąpiło zajęciu Leżajska przez Niemców. Ponieważ specjale niemieckie komanda niszczyły całe wyposażenie wszystkich polskich szkół, prof. Stanisław Gdula, z narażenie własnego życia przystępuje do zabezpieczenia przede wszystkim szkolnych zbiorów bibliotecznym przed zniszczeniem przez okupanta.
W obawie przed wybuchem zbrojnego oporu Polaków przeciw hitlerowskim okupantom z okazji zbliżającego 11 listopada 1939 roku, prof. Stanisław Gdula wraz z innymi profesorami oraz zacnymi obywatelami miasta Leżajska, zostają aresztowani, i jako zakładnicy osadzeni na dwa miesiące w więzieniu w Rzeszowie. Po powrocie z więzienia jako jeden najmłod-szych, przed wybuchem wojny nauczycieli Gimnazjalny, prof. Stanisław Gdula choć miał już na utrzymaniu żonę i trójkę małych dzieci, w ogromnym poczuciu patriotycznego obowiązku podejmuje się organizacji Tajnego Nauczania na poziomie szkoły średniej w Leżajsku. Działając pod konspiracyjnym pseudonimem LECH. W tym okresie czasy zamieszkuje wraz z najbliższa rodziną żony w domu rodzinnym swojej żony, przy ulicy Mickiewicza 24 [aktualnie 32]. Gdzie pod schodami na strych domu, przez cały czas okupacji, była ukryta ok. połowa uratowanego księgozbioru biblioteki Gimnazjalnej. W domu tym również odbywały się lekcje, części kompletów Tajnego Gimnazjum oraz wypożyczanie bibliotecznych książek. Z tego względów przez cały czas okupacji, kilka mieszkających razem w tym domu rodzin, żyło dosłownie jak na beczce prochu. Gdyż w każdej chwili mogła zdarzyć się rewizja gestapo i wszystkim mieszkańcom groziła, co najmniej wywózka do obozu w Oświęcimiu.
Według materiałów archiwalnych w okresie tajnego nauczania w Leżajsku, maturalny egzamin dojrzałości zdały 34 osoby.
Pod koniec okupacji Stanisław Gdula znalazł się na ostatniej wywieszonej przez Niemców liście zakładników, wyznaczonych do rozstrzelania w razie jakiegokolwiek agresji Polaków, w stosunku do lokalnych wojskowych lub policyjnych placówek niemieckich. Jednocześnie 10 lipca 1944 r. prof. Stanisław Gdula zostaje też wyznaczony, lecz tym razem wraz z całą rodziną, na liście zakładników do rozstrzelania, wywieszonej przez nacjonalistów ukraińskich spod znaku UPA. Którzy bali się odwetu ze strony Polaków za to, że w okresie okupacji kolaborowali z Niemcami.
Po zakończeniu w dniu 22 lipca 1944 r działań wojennych na terenie Leżajska, Stanisław Gdula już pod koniec lipca 1944 r. na polecenie władz miejskich przystępuje do pełnego odtworzenia struktur organizacyjnych leżajskiego gimnazjum. I gimnazjum to, od dnia 1 września 1944 r wznawia w pełnym wymiarze swoją działalność dydaktyczną.
Od 1 września 1944 roku Stanisław Gdula zostaje kierownikiem leżajskiego gimnazjum, a 4 stycznia 1945 r zostaje mianowany przez Ministra na dyrektora szkoły. Udało się w tym okresie czasu prof. Stanisławowi Gduli jako dyrektorowi, ściągnąć do Leżajska i zatrudnić w Gimnazjum bardzo wielu wspaniałych nauczycieli, którzy zmuszeni byli do repatriowania się z kresów wschodnich, głównie ze okręgu Lwowskiego. Co umożliwiło utrzymanie bardzo wysoki poziom nauczania w leżajskim Gimnazjum mimo powszechnego i ogromnie odczuwalnego braku podręczników.
W całym powojennym okresie czasu, Gimnazjum Leżajskie było prowadzone organizacyj-nie tylko przez jednego Dyrektora, który miał do pomocy tylko jedną sekretarkę. A mimo to w szkole panował wzorowy porządek i ład organizacyjny oraz wzorowy nadzór dydaktyczny. Ponadto młodzież była wychowywana w duchu patriotyzmu i miłości do ojczyzny oraz głębokiej religijności. Było to możliwe dzięki zaangażowaniu przez dyrektora szkoły prof. Stanisława Gdulę bardzo oddanych młodzieży katechetów, prowadzących bursę szkolną i szkolny hufiec harcerski a także prowadzących wzorowe letnie obozy harcerskie dla młodzieży gimnazjalnej. Również staraniem dyrektora szkoły, w opuszczonej miejscowej cerkwi prawosławnej, uruchomiono gimnazjalny kościółek, w którym co tydzień w niedzielę i w święta była odprawiana specjalna msza św. dla młodzieży gimnazjalnej z udziałem całego szkolnego grona pedagogicznego. I wszystko to prof. Stanisław Gdula czynił, gdyż zdawał sobie sprawę z niezmiernie ważnej roli wychowania religijnego w życiu każdego młodego człowieka.
Przez tych kilka lat powojennego okresu, całe leżajskie gimnazjalne grono pedagogiczne było ze sobą wyjątkowo dobrze zżyte i zaprzyjaźnione dzięki życzliwej atmosferze panującej w całej szkole. A także dzięki temu, że poza codziennymi kontaktami w szkole, całe grono pedagogiczne wraz z współmałżonkami, często spotykało się prywatnie, szczególnie z okazji imienin. Które to spotkania były zawsze wzorowym pokazem sztuki kulinarnej tradycyjnej Polskiej Kuchni, ze strony każdej z gospodyń przyjmujących gości, a także okazją do śpiewu przeróżnych humorystycznych ballad, napisanych przez wybitnie uzdolnionych gimnazja-nych polonistów, zawsze na okolicznościowe tematy.
Przez cały czas tego powojennego okresu czasu, prof. Stanisław Gdula utrzymywał bardzo bliskie znajomości ze szkolnymi katechetami, miejscowym proboszczem oraz zarządem leżajskiego klasztoru Ojców Bernardynów. I zarówno miejscowy proboszcza jak i gwardian klasztoru byli bardzo częstymi i mile widzianymi gościli na spotkaniach towarzyskich w mieszkaniu dyrektora gimnazjum Stanisława Gduli.
Za zasługi z okresu tajnego nauczania oraz osiągnięcia dydaktyczne i organizacyjne przy uruchomieniu w okresie powojennym Gimnazjum w Leżajsku Stanisław Gdula otrzymał nadany przez ministra Oświaty Czesława Wycecha tytuł profesora szkoły średniej.
Niestety koniec 1948 r. położył temu wszystkiemu kres. Po przypadkowy pożarze tartaku leżajskiego w dniu 15 grudnia, [w dniu zjednoczenia PPR i PPS ] potraktowanego przez władze jako rozmyślny sabotaż. Z początkiem 1949 r. najechały na Leżajsk władze bezpieczeństwa KBW i UB w celu likwidacji operującego w okolicach Leżajska zgrupowania zbrojnego NZS Wołyniaka. I tu przy okazji wielu różnych dochodzeń i przesłuchań przez UB, postawiono dyrektorowi Stanisławowi Gduli zarzut, że Gimnazjum Leżajskie jest nasiąknięte duchem NSZ-towskim, ponieważ kilkunastu uczniów starszych klas gimnazjalnych należało do lokalnych ugrupowań zbrojnych NSZ.
Jak zwykle w takich sytuacjach władze proponowały dyrektorowi szkoły przystąpienie do PZPR. Jednakże Stanisław Gdula zarówno z przyczyn ideowych jak też jako człowiek głęboko wierzący, odmówił przystąpienia do PZPR a tym samym zadeklarowania pełnej lojalności politycznej względem nowych władz. Dlatego też decyzją Kuratorium został zawieszony w czynnościach nauczyciela i dyrektora Szkoły. A ponieważ był mianowany Dyrektorem Gimnazjum bezpośrednio przez Ministra Oświaty. Stąd odwołanie Jego ze stanowiska dyrektora leżajskiego gimnazjum trwało prawie pół roku. Po czy zostaje przeniesiony do pracy w 11-letnim Liceum Ogólnokształcącym w Stalowej Woli od dnia 1 września 1949 r.
Jednak mimo wyemigrowania z Leżajska w Stalowej Woli Stanisław Gdula dalej musiał się meldować na okresowe przesłuchania w miejscowej komendzie UB, gdzie starano się go nakłonić do złożenia zeznań obciążających różne osoby związanych ze zdarzeniami Leżajskami. Przy czym czyniono to między innymi i takimi argumentami „czy chciałbyś żeby twoja żona i twoje dzieci zdechły z głodu”.
W 11-letnim Liceum Ogólnokształcącym w Stalowej Woli Stanisław Gdula uczył matematyki i fizyki, a także okresowo w przypadku choroby nauczyciela łaciny prowadził w zastępstwie za niego lekcje łaciny. Poza tym prowadził również wzorowo wyposażony gabinet fizyki. Przez cały okres kilku lat pracy w stalowo wolskim Liceum, był nauczycielem bardzo cenionym przez dyrekcje szkoły, a także cenionym przez wychowanków za przejrzyste i metodyczne nauczanie obu trudnych przedmiotów szkolnych. Ponadto po utworzeniu w Stalowej Woli krakowskiej filii Wieczorowej Szkoły Inżynieryjnej podejmuje w tej placówce dodatkowe zatrudnienie jako wykładowca matematyki wyższej.
W okresie pracy w Stalowej Woli prof. Stanisław Gdula utrzymywał również przez cały czas bliskie kontakty towarzyskie z szkolnym katechetą oraz miejscowym proboszczem, co nie bardzo odpowiadało miejscowym władzom partyjnym.
Niestety po 1949 r. represje stalinowski władz w stosunku do społeczeństwa, z roku na rok ulegały lokalnie większemu nasileniu. Taka sytuacja miała również miejsce w Stalowej Woli gdzie władze polityczne kilka lat wcześniej, przed powszechnym wycofaniem w naszym kraju nauczania religii w szkołach, zdecydowały się wycofać nauczanie religii we wzorowym 11-letnim Liceum Ogólnokształcącym w Stalowej Woli, przekształcając tę szkołę w tak zwaną świecką Szkołę Towarzystwa Przyjaciół Dzieci. A w takiej szkole z założenia powinna byli pracować tylko ateistycznie nastawiona kadra pedagogiczna. W tej sytuacji z początkiem roku szkolnego dyrekcja szkoły poleciła woźnemu zdjęcie wszystkich krzyży wiszących w klasach szkolnych. A ponieważ woźny był człowiekiem wierzącym i nie wiedział co ma z tymi krzyżami zrobić, przekazał je mieszkającej w budynku szkolnym rodzinie prof. Stanisława Gduli. Skąd po kontakcie z miejscowym proboszczem, krzyże te bez pytania o zgodę miejscowych władz, zostały potajemnie przez trójkę starszych dzieci profesora, przeniesione do miejscowej parafii.
Ze względu na to pod naciskiem lokalnych władz politycznych i zarzutem klerykalizmu prof. Stanisław Gdula zostaje służbowo przeniesiony do pracy w Liceum Ogólnokształcącym w Nisku. Początkowo nie mając mieszkania w Nisku, przez cały rok szkolny 1952/53 codziennie dojeżdżał do pracy ze Stalowej Woli. Po roku otrzymuje jednak mieszkanie w Nisku. I wówczas osiedla się tym mieście na stałe wraz ze swoją rodziną.
W okresie pracy jako nauczyciel w 11-letnim Liceum Ogólnokształcącym w Nisku profesor Stanisław Gdula w dalszym ciągu uczył matematyki i fizyki na poziomie licealnym a także prowadził miejscowy gabinet fizyki. Poza tym w godzinach popołudniowych prowadził dodatkowo nauczanie matematyki w licealnej szkole wieczorowej dla dorosłych, do której uczęszczało bardzo wielu wysokich rangą oficerów miejscowej Jednostki Wojskowej oraz funkcjonariuszy miejscowej Komendy MO.
Po załamaniu się czasów stalinowskich i nastaniu krótkiego okresu odwilży politycznej, 18 lutego 1958 roku, decyzją Wojewódzkiej Komisji Rehabilitacyjnej przy Wydziale Oświaty Prezydium WRN w Rzeszowie, profesor Stanisław Gdula doczekał się pełnej rehabilitacji i przyznania prawa powrotu na wszystkie dotychczas zajmowane stanowiska. Nie skorzystał jednak z prawa powrotu na stanowisko dyrektora w Leżajsku, ponieważ w tym czasie dyrektorem tego gimnazjum był jego bliski kolega. Miał jednak nadzieję, że po uruchomieniu w pobliskiej miejscowości nowego gimnazjum [ takie nowe gimnazjum miało powstać w Nowej Sarzynie], Kuratorium Oświaty powierzy mu objęcie w tym Gimnazjum stanowiska dyrektora. Niestety już tego nie doczekał.
Ciężkie i pełne stresów przeżycia wojenne oraz powojenne za czasów stalinowskich, a także wytężona praca dla zapewnienia utrzymania materialnego rodziny, spowodowały stopniowy rozwój u profesora choroby ciśnieniowej, na którą w tym czasie nie było jeszcze dostatecznie skutecznego lekarstwa. Skutkiem czego z 30 stycznia 1960 roku podczas konferencji w szkole prof. Stanisław Gdula, dostaje wylewu krwi do mózgu, szybko traci przytomność i po czterech godzinach nie odzyskawszy przytomności umiera w miejscowym szpitalu. Pochowany jednak zostaje w rodzinnym mieście swoich przodków w Leżajsku.
Mimo ogromnych zasług na polu krzewienia oświaty w województwie rzeszowskim prof. Stanisław Gdula nigdy nie doczekał się dowodu uznania w formie odznaczenia państwowego.
Na płycie nagrobkowej miejsca wiecznego spoczynku profesora widniej napis „Non Omnis Moriar” – [Nie wszystek umarłem]. Jako wyraz nadziei że cało życiowy wysiłek dydaktyczny i wychowawczy profesora pozostanie na zawsze w sercach i umysłach jego licznych uczniów i wychowanków.
Mimo niewątpliwych zdolności organizacyjnych, jakimi profesor Stanisław Gdula wykazał się tak w okresie Tajnego Nauczania, oraz przy organizacji pracy Leżajskiego Gimnazjum zaraz po zakończeniu wojny, to profesor Stanisław Gdula był jednak przede wszystkim jednym z najlepszych [w całym ówczesnym województwie rzeszowskim] i bardzo wysoko cenionym we wszystkich szkołach których pracował, nauczycielem matematyki. A to dzięki temu, że posiadał doskonale ugruntowaną wiedzę z zakresu matematyki i był świetnym metodykiem, posiadającym wysokie umiejętności nauczania matematyki prawie każdego ucznia, nie wykazującego zdolności do przedmiotów ścisłych, ale choć trochę pracowitego. Czynił to starając się nauczyć ucznia możliwie maksymalnie klasyfikować i typizować różne rodzaje zadań matematycznych i algorytmizować metody ich rozwiązywania. Co pozwalało zupełnie przeciętnemu uczniowi rozwiązywać nawet bardzo trudne i złożone zadania matematyczne. Stąd też jak tylko minęły czasy stalinowskiego terroru, z dalekich stron zjeżdżały się do niego, na prywatne korepetycje z matematyki, liczne osoby, czy to przed maturą, czy też przed egzaminami wstępnymi na studia wyższe. Doceniało umiejętności dydaktyczne profesora Stanisław Gduli również kuratorium Oświaty, bo jak tylko minęły czasy stalinowskie, powierzano jemu prowadzenie zajęć z metodyki nauczania matematyki na wakacyjnych kursach dokształcających dla nauczycieli, oraz prowadzenie wykładów z zakresu metodyki nauczania matematyki na okresowych spotkaniach metodycznych nauczycieli matematyków województwa rzeszowskiego. Poza tym wszystkim prof. Stanisław Gdula był człowiekiem który każdemu w potrzebie bardzo chętnie życzliwie doradzał i pomagał, co podniesione zostało przy okazji decyzji rehabilitującej go z 1958 roku.
Chociaż Profesor Stanisław Gdula był nauczyciele bardzo zasadniczym i wymagającym ale też całym sercem oddanym młodzieży i sprawiedliwie oceniającym swoich wychowanków. Za co był wysoko cenionym pedagogiem, szczególnie przez uczniów wyróżniających się w nauce. Poza tym był tak samo wymagający w stosunku do uczniów jak i w stosunku do swoich dzieci. Przy tym wszystkim mimo bardzo wysokiej wiedzy zawodowej oraz bardzo wysokich umiejętności pedagogicznych był człowiekiem bardzo skromnym, nie wywyższającym się swoim poziomem wiedzy i umiejętności nad innymi. Dlatego był bardzo ceniony zarówno jako zwierzchnik przez podlegających mu pracowników, jak też jako pracownik przez swoich zwierzchników. Uważał przy tym, że żadna praca człowieka nie hańbi, czego przykładem może być to, że podczas pracy w Stalowej Woli nie mając innej możliwości dodatkowego zarobku, na złożoną mu ofertę, podjął się prowadzenia sekretariatu Szkoły Wieczorowej, gdzie spędzał całe popołudnia, po to żeby choć parę groszy, dodatkowo zarobić na utrzymanie rodziny.
Profesor Stanisław Gdula był przykładem wielkiego patrioty, gorąco kochającego swoją Ojczyznę i gotowego gdy trzeba w każdej chwili oddać za nią swoje życie. Kierującego się zapewne wpojonymi jemu za młodu słowami naszego narodowego wieszcza:
„ Lecz zaklinam niech żywi nie tracą nadziei
I przed narodem niosą oświaty kaganiec;
A gdy trzeba niech na śmierć idą po kolei
Jak kamienie przez Boga rzucone na szaniec!”.
W okresie pracy profesora w Nisku jego małżonka Jadwiga zachorowała na ciężką wówczas chorobę gruźlicę kości. Przysporzyło to profesorowi bardzo wiele dodatkowej troski a także duże wydatki finansowe na prywatny zakup zastrzyków ze streptomycyny. Aby zdobyć na ten cel niezbędne środki finansowe brał nasienie w pracy więcej obowiązków i wyprzedawał w antykwariatach bardzo wiele swoich pieczołowicie zakupionych jeszcze przed wojną i bardzo cennych różnego rodzaju wydawnictw albumowych.
Na prywatne zainteresowania w okresie powojennym prawie nigdy nie miał czasu, w trosce o zapewnienie minimum bytu rodziny. Ale w wolnych chwilach czasem grywał na pianinie muzykę poważną, lubił czytać dobre książki oraz przeglądać różne wydawnictwa albumowe, pasjonował się też zbieranie starych znaczków pocztowych. Poza tym bardzo lubił zbieranie grzybów, wszelkie uprawy warzyw szczególnie pomidorów i dyni w przydomowym ogródku. Jak też z przyjemnością zajmował się jesiennymi przygotowaniami na zimę różnego rodzaju przetworów domowych, wnoszą przy tym bardzo wiele własnych ciekawych nowatorskich pomysłów.
Profesor Stanisław Gdula wraz z małżonką wychowali pięcioro dzieci, z których każde ukończyło magisterskie studia techniczne na Politechnice Gliwickiej w poniższej kolejności
• Stanisław Jerzy – mechanik-energetyk - profesor zwyczajny dr hab. inż. Akademii w Bielsku Białej, członek PAN, specjalista z zakresu termodynamki
• Barbara – mechanik-energegtyk starszy projektant-pomiarowiec
• Andrzej dr nauk technicznych – mechanik-energetyk, adiunkt kier. Zakł. Proj. IChN, Główny Proj. nauczyciel
• Jolanta –chemik – starszy projektant – inst. uzdatniania wody
• Krzysztof – automatyk – Prezes Zarządu Vattenfall Sales Poland w Gliwicach
Serdecznie pozdrawiam wszstkich byłych niżańskich uczniów i wychowanków mojego Ojca. Jego syn Andrzej Gdula
|
|
|
|
|
|
 |
 |
 |
 |
|
 |
 |
niska
Złoty Forumowicz

Dołączył: 03 Wrz 2005
Posty: 2269
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nisko
|
Wysłany: Wto 13:17, 15 Lis 2005 Temat postu: |
 |
|
Przeczytałam z uwagą. Profesor był wspaniałą osobą.
Myślę, że inni forumowicze również zwrócili uwagę na fakt, że profesor znał i matematykę i łacinę. Że równo traktował uczniów w szkole i dzieci własne, co dziś jest rzadkością.
Myślę, że znajdą się wychowankowie, którzy będą pamietali profesora.
Podobnie jak hr Orski, którego postać nam przybliżyłeś, żyje w pamięci ludzi, którzy go znali. Przekopiuję tę biografię w bezpieczne miejsce a jak nadarzy się okazja dostarczę do tutejszego LO.
Jestem pod wrażeniem. Syn (i to nie najstarszy) zna tak dokładnie biografię rodziców. Moje korzenie sięgają Wilna i Litwy a tak bardzo dokładnie nie znam biografii swoich rodziców. Starsze rodzeństwo mnie "doucza".
|
|
|
|
|
|
 |
 |
 |
 |
 |
Andrzej Gdula
Stały Bywalec

Dołączył: 11 Paź 2005
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Wto 15:20, 15 Lis 2005 Temat postu: |
 |
|
Witaj Niska!
Widocznie byłaś dużo młodsza od starszego rodzeństwa dlatego oni musieli Cię wszystko o rodzicach opowiedzieć. U mnie w rodzinie też była znaczna różnica wieku pomiędzy starszą przedwojenną trójką a dwojgiem rodzeństwa które urodziło się po wojnie. Ale o tyle łatwiej było nam wszystkim poznawać biografię ojca ponieważ pozostawił On po sobie bardzo wiele uporządkowanych dokumentów. W tych papierach było nawet przepisane przez Ojciec ręcznie w całości ogłoszenie UPA o zagrożeniu rozstrzelaniem imiennie wyszczególnionych zakładników. Oczywiście ja nie mam tych wszystkich dokumentów. Początkowo trzymała je w całości nasza Matka i każde z nas mogło się z tym zapoznać. Poza tym bardzo wiele o naszym Ojcu, opowiedziała nam Matka w przekazie ustnym. A po jej śmierci jakoś żeśmy się tymi dokumentami i pamiątkami po Ojcu wszyscy podzielili.
I nawet klika dni temu jak potrzebowałem dane o aresztowaniu naszego dziadka przez zaborcę austryackiego to zeskanowaną kopię tego przesłał mi mój młodszy brat. A przed wysyłką biografii wcześniej wysłałem jej kopię do wniesienia uwag lub uzupełnień moim siostrom i młodszemu bratu.
A ze starszym bratem rozmawiałem na ten temat telefonicznie.
Pozdrawiam Andrzej
|
|
|
|
|
|
 |
 |
 |
 |
 |
kaktuska
Honorowy Obywatel Forum

Dołączył: 09 Lis 2005
Posty: 731
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: ...
|
Wysłany: Wto 21:40, 15 Lis 2005 Temat postu: |
 |
|
piękna biografia, czytałam tym uważniej, że też skończyłam tą szkołę (dużo później ) to musiał być niesamowity człowiek... jeszcze bardziej (tak jak Niska) podziwiam Twoją rodzinę Andrzeju. Ciężko spotkać dzieci które tak dokładnie znają życiorys swoich rodziców, obecnie często zdarza sie nawet tak że nie znamy podstawowych informacji z ich życia jesteśmy zbyt zabiegani by dowiedzieć się o ich życiu i zainteresować się przeszłością
|
|
|
|
|
|
 |
 |
 |
 |
 |
Andrzej Gdula
Stały Bywalec

Dołączył: 11 Paź 2005
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Wto 22:51, 15 Lis 2005 Temat postu: |
 |
|
Witam Cię Kaktusko!
Chyba masz rację że współczesne młode pokolenie jest tak zabiegane, że nie ma po prostu nie ma czasu na to, żeby się zajmować przeszłością swoich rodziców a tym bardziej historią dziadków lub pradziadków. I jeśli ja sobie przypomnę czasy bezpośrednio powojenne kiedy to do miasteczka kino objazdowe przyjeżdżało raz w miesiącu. We większości domów były tylko głośniki radiowęzła. Nie było telewizji i Internetu. To wtedy z zaciekawieniem słuchało się opowiadań babci lub dziadka cioci wujka lub rodziców. A teraz młody człowiek śpieszy się żeby zdążyć jak najwięcej skonsumować żeby zapoznać się chociażby z cząstką współczesnych dóbr kultury, przy których opowiadania rodziców lub dziadków są po prostu nudne. Ale jak czytamy w historii w każdych czasach narzekano na młode pokolenie że jest okropne bo nie szanuje tradycji. A niestety tradycja z czasem coraz szybciej się zmienia i zawsze nawet osobom trochę starszym trudno jest się do tego dostosować.
Mam dwie starsze córki i młodszego od nich o kilkanaście lat syna, który jeszcze studiuje i to informatykę, tak że to na co zwróciłaś uwagę, mogę na co dzień obserwować i muszę się z tym pogodzić bo takie są dzisiejsze czasy.
Myślę jednak, że jak oni będą starsi to też znajdą trochę więcej czasu żeby poznać historię swoich rodzin.
Ale nowe techniki mają też swoje plusy. Na przykład moja młodsza córka całej swojej trójce dzieci bardzo często puszczała nagania video z drugimi dziadkami mieszkającymi w Skarżysku Kamiennej, dzięki czemu jak przyjeżdżali rodzice zięcia do Gliwic to ku ich zdziwieniu wnuki witają ich zawsze tak jakby się z nimi bardzo często widywały i bardzo dobrze z nimi były zżyte.
Myśmy też przegapili sprawę bo ojciec miał wspaniały album ze zdjęciami swojej rodziny i znajomych ale nie był on imiennie opisany. I z chwilą nagłej śmierci ojca już nie miał kto nam wielu zdjęć objaśnić.
Ale dziękuję za oba miłe komentarze i Niski i Twój Kaktusko.
Pozdrawiam Andrzej
|
|
|
|
|
|
 |
 |
 |
 |
 |
Nigdy
Żywa Skamieniałość Forum

Dołączył: 22 Paź 2005
Posty: 1548
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Wto 23:05, 15 Lis 2005 Temat postu: |
 |
|
Witaj Andrzeju!
Z satysfakcją przeczytałem to "pro memory" Syna o Ojcu. Widać miłość i dobry, ciepły dom i dobre wychowanie. Gratuluję!!! Chciałbym, aby moje dzieci kiedyś tak o mnie myślały (niech spróbują inaczej! ).
Dodam, że w okolicznościowej monografii Gimnazjum i LO w Nisku odszukałem taka notkę:
GDULA Stanisław 1952-1960 matematyka.
Jest również fragment wspomnień absolwentki LO - Pani Barbary Stypuły (z d. Ślusarczyk), który traktuje o Twoim Ojcu, Andrzeju:
"W rodzinnym Zarzeczu, w latach mego dzieciństwa ks. Wincenty Stępak - proboszcz .... często mi mówił - <Oj, Baśka, Baśka, co z Ciebie wyrosnie!?". Z ta myślą-przestrogą, trochę wystraszona, przekraczałam w 1959 roku progi niżańskiego Liceum. Spotkałam w nich świetnych nauczycieli, którym zawdzięczam uzyskanie gruntownych podstaw w większości przedmiotów. Z tego grona wspaniałych pedagogów, z perspektywy tak wielu już lat, wspominam dwie postacie - Panią Profesor Kocową i Pana Profesora Gdulę.
(...) Pan Profesor Gdula, kochany nerwus, poprzez proste i niezwykle skuteczne metody nauczania, niejako wymuszał na nas poznawanie tajemnic matematycznego myślenia.
Tych dwoje, a także Profesorowie: Garlicka, Homel, Korczakowa - wywarło na mnie duży wpływ....."
Pewnie znasz to Andrzeju, ale może inni nie wiedzą i będzie to dopełnieniem Twojej opowieści? A czy może byc coś bardziej pięknego niż trwanie w pamięci żywych? (że zapytam patetycznie - proszę nie pociągać nosem, tylko siarczyście wysmarkać się w chusteczkę )
|
|
|
|
|
|
 |
 |
 |
 |
 |
Andrzej Gdula
Stały Bywalec

Dołączył: 11 Paź 2005
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Śro 0:35, 16 Lis 2005 Temat postu: |
 |
|
Witaj Never!
Metody nauczania mojego ojca znałem bardzo dobrze z autopsji bo On sam mnie uczył i matematyki i fizyki w szkole. Chyba rozumiesz że w tej sytuacji musiałem siedzieć spokojnie na jego lekcjach i uważnie słuchać. I to mnie zupełnie wystarczało żeby bez trudności opanować szkolną matematykę. I dlatego poza odrobieniem zadań domowych nic więcej się matematyki się w domu nie uczyłem. Czasem mojego Ojca może to nawet denerwowało, że nigdy nie przychodziłem do niego z jakimiś wątpliwościami z tego przedmiotu. Dlatego też jak mój kuzyn przyjeżdżał do mojego Ojca na korepetycje aż z Leżajska, Ojciec mój przez zaskoczenie przerabiając z nim jakieś trudne zadanie, wołał mnie i mówił, ale tego zadania to chyba nie rozwiążesz. Ja jednak zawsze pokazywałem, że żadnym zadanie mnie nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Być może matematyka szkolna łatwo wchodziła mi do głowy.
Ale zawsze ze zdumieniem patrzyłem jak moje koleżanki z klasy rozwiązywały na tablicy np. bardzo trudne równania wykładnicze. I chyba w tym była najlepsza metoda nauki matematyki stosowana przez mojego ojca, że maksymalnie klasyfikował i algorytmizował rozwiązywanie zadań. Dzięki czemu pracowity uczeń potrafił rozwiązać większość typowych zadań z matematyki.
A jeśli się tego nauczył to albo miał dobre podstawy do dalszej nauki matematyki, albo wystarczyło jemu to już na całe życie jeśli nie obierał kierunku studiów na którym była wykładana matematyka wyższa.
Ale bardzo dziękuję za to uzupełnienie. Pozdrawiam Andrzej
|
|
|
|
|
|
 |
 |
 |
 |
 |
niska
Złoty Forumowicz

Dołączył: 03 Wrz 2005
Posty: 2269
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nisko
|
Wysłany: Śro 16:01, 16 Lis 2005 Temat postu: |
 |
|
Szukam dobrego programu do opracowania drzewa genealogicznego. Możecie mi jakiś polecić?
Masz rację Andrzeju, że obecna technika może sprzyjać w zacieśnianiu więzi rodzinnych. Ja odnalazłam w sieci część rodziny, która utknęła w... Brazylii a jej młodsza część nie pisze po polsku. Przed nami możliwość wirtualnego poznania się. Niesamowite.
|
|
|
|
|
|
 |
 |
 |
 |
 |
Andrzej Gdula
Stały Bywalec

Dołączył: 11 Paź 2005
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Czw 11:52, 17 Lis 2005 Temat postu: |
 |
|
Witaj Never!
Wahałem się trochę, ale jednak zdecydowałem się dodatkowo wyjaśnić jeden może drobny ale istotny fragment wypowiedzi pani Barbary Ślusarczyk dotyczący mojego ojca. Bo nie chciał bym, żeby rzucał to na niego jakiś nawet symboliczny cień. Rzeczywiście Ojciec mój był czasem nerwowy. Ale wynikało to stąd, że w swoim życiu doświadczył już od najmłodszych cały szereg tragedii i niezmiernie stresujących nerwowych sytuacji. Pisałem o tym częściowo w biografii ale może teraz te sprawy i zdarzenia bardzo osobiste trochę bardziej przybliżę. Choć to też jeszcze nie wszystko .
• Gdy Ojciec mój miał chyba trzy i pół roku matka Jego wypadła z bryczki i uderzyła się w nerki. Na skutek tego doszło do ropnego zapalenia nerek na które ówczesna medycyna była zupełnie bezradna. To też w miarę jak choroba rozwijała się, matka ojca na oczach rodziny umiera. I Ojciec mój przeżywa tę tragedię mają zaledwie 4 lata.
• Druga żona mojego dziadka urodziła jemu jeszcze dwóch synów. I dziadek mój gdy tylko ojciec mój ukończył 4-letnią szkołę podstawową [ mając ok. 10 lat] wysyła go na dalszą naukę z Borysławia do dalekiego Leżajska. Gdzie moim ojcem dalej opiekuje się siostra dziadka, zajmująca się w tym czasie wychowaniem 4 swoich synów.
• W wieku kilkunastu lat Ojciec przeżywa drugą ogromną tragedię gdyż umiera na zapalenie płuc jego wyjątkowo ukochana młodsza siostra, wykazująca bardzo duże uzdolnienia malarskie.
• Po opanowaniu Leżajska przez wojska niemieckie, narażając się na złapanie i wywózkę do obozu niemieckiego mój ociec bierze udział w zabezpieczeniu przed zniszczeniem przez wojska niemieckie księgozbioru szkolnej biblioteki [2500 dzieł] I znaczna część tego zbioru została ukryta w schowku pod schodami u mojej babci gdzie mieszkaliśmy przez cały czas okupacji. Za ukrycie tych książek oraz ich wypożyczanie, przez cały czas okupacji groziły całej rodzinie najcięższe represje ze strony okupanta,
• Po uderzeniu wojsk radzieckich na Polskę Ojciec mój wraz ze swoim szwagrem choć nie byli zmobilizowani do regularnej armii, uznając że w tej sytuacji mogli by być jakoś przydatni regularnym jednostkom wojskowym przy obronie kraju, podążają na południowy wschód za cofającymi się polskim wojskami. Zostają jednak złapani przez czołówki wojsk radzieckich, zatrzymani, posądzeni o szpiegostwo wojskowe i tymczasowo zamknięci do czasu pełnego przesłuchania w jakiejś komórce. Tak, że na następny dzień po przesłuchaniu groziło im rozstrzelanie. Na całe szczęście rosyjskie wojsko przekroczyło w tej miejscowości linię demarkacyjną rozdzielającą strefy wpływów wojsk niemieckich i radzieckich. I tej samej nocy wojska te otrzymały rozkaz natychmiastowego wycofania się i chyba w pośpiechu zapomniano o dwu zatrzymanych więźniach. W tej sytuacji na drugi dzień rano ktoś otworzył tę komórkę i uwolnił z niej mojego ojca oraz jego szwagra. Nie trzeba chyba opisywać co oni w czasie tego zatrzymania przeżywali.
• Przed 11 listopada 1939 r. Ojciec zostaje jako zakładnik aresztowany przez wojska niemieckie i osadzony we więzieniu w Rzeszowie, część z tych aresztowanych osób na ogół bardziej znaczący urzędnicy państwowi a także księża katecheci już nie powróciła do Leżajska i została wysłana do niemieckich obozów. To samo groziło mojemu Ojcu czego był cały czas świadom.
• Mimo ogromnego zagrożenia ze strony okupanta i faktu że ma na utrzymaniu żonę oraz troje małych dzieci, Ojciec mój przystępuje do organizowania tajnego gimnazjum i kierowania jego działaniem przez cały czas okupacji. Przy czym cały czas zajęcia szkolne na tak zwanych kompletach tajnego nauczania, odbywały się również w domu w którym mieszkała cała nasza rodzina. Co w każdej chwili groziło rewizją przeprowadzoną przez gestapo i najcięższymi represjami okupanta.
• W 1941 roku rodzice przeżywają straszliwą tragedię bo ich najmłodszy syn maleńki Zbysiu urodzony w 1940 roku, zachorował na złośliwy nowotwór i po kilku miesiącach choroby w cierpieniach umiera na oczach rodziców.
• W 1943 r. po pacyfikacji miasta przez Niemców, zostaj rozstrzelany kuzyn mojego ojca z którym się razem wychowywali. Widzieliśmy wszyscy przez okno i ja też, jak ich prowadzono na stracenie oraz słyszeliśmy salwy egzekucyjnych strzałów.
• Pod sam koniec okupacji Ojciec mój znajduje się na niemieckiej liście zakładników zagrożonych rozstrzelaniem. A niewiele później wraz całą rodziną na liście zakładników zagrożonych rozstrzelaniem, wywieszonej przez UPA
• Na początku 1949 r. Ojciec mój pod zarzutem że Gimnazjum Leżajskie jest nasiąknięte duchem NSZ-towski zostaj wielokrotnie przesłuchiwany przez UB, na pół roku zawieszony w funkcjach nauczyciela i dyrektora gimnazjum, a po tym okresie czasu odwołany z funkcji dyrektora, oraz przeniesiony do pracy w Stalowej Woli.
• Mieszkając w Stalowej Woli jest często wzywany na przesłuchania do UB gdzie funkcjonariusze UB starają się zmusić Ojca do złożenia zeznań obciążających inne osoby związane ze sprawami Leżajskami. Miedzy innymi grożąc „Czy hciałbyś aby Twoja żona i Twoje dzieci zdechły z głodu.”
• Od początku roku szkolnego 1952/53 pod zarzutem klerykalizmu ojciec zostaje przeniesiony służbowo do pracy w Liceum Ogólnokształcącym w Nisku.
• W 1953 roku stwierdzono u mojej Matki gruźlicę kości w nodze. Przysporzyło to mojemu Ojcu bardzo wiele dodatkowych trosk, bo Matka nie była na tyle sprawna aby prowadzić gospodarstwo domowe. A poza tym dla wyleczenia Jej konieczny był prywatny zakup kilku serii bardzo drogich wówczas zastrzyków ze streptomycyny.
• W 1956 r. najmłodszy kilkuletni syn profesora zachorował na Tufus i zostaje odizolowany do leczenia zamkniętego w Szpitalu w Stalowej Woli. Co przysparza Ojcu bardzo wielu dodatkowych trosk. Przez kilka tygodni pobytu syna w szpitalu często jeździ do Stalowej Woli aby dowiadywać się o stan zdrowia syna i zobaczyć się z nim chociaż przez szybę okienną.
• Pod wpływem tylu ciężkich przeżyć tylu ogromnych stresów następuje stopniowy i nieubłagany rozwój choroby ciśnieniowej na którą niestety nie było jeszcze wówczas skutecznego lekarstwa czego mój Ojciec był w pełni świadom. Bo już wcześniej tylko dzięki samoistnym krwotokom krwi z nosa cudem uniknął ciężkiego wylewu.
Oczywiście rozumiem to doskonale, że mój Ojciec nie był wyjątkiem, że wielu ludzi w przeżywało jeszcze gorsze tragedie. Ale chciałbym tylko zwrócić uwagę na to, że wobec tylu ciężkich przeżyć, każdy człowiek nawet o najbardziej stalowych, nerwach musiał by mieć pod koniec swojego życia te nerwy znacznie zszarpane.
Poza zawód nauczyciela pedagoga to nerwowo bardzo ciężki i stresujący zawód. Kiedyś było nawet znane przekleństwo greckie „Oby Ci przyszło cudze dzieci uczyć”. Nie powiem żebym i ja sam był w szkole układnym aniołkiem, [choć mi rodzice zawsze zwracali uwagę że jako dziecko nauczyciela powienienem być dla innych wzorem dobrego zachowania] gdyż głupie żarty nie raz przychodziły mi w szkole do głowy a także przeszkadzałem lub nie uważałem na lekcjach ku utrapieniu nauczycieli. Przekonałem się jednak o tym dopiero sam, nawet podczas pracy na uczelni. A szczególnie ucząc przez ostanie lata przed emeryturą w szkole średniej, że czasami są sytuacje w których zachowanie uczniów, może nawet najbardziej spokojnego nauczyciela wyprowadzić z równowagi.
A Ojciec mój co chciałem jeszcze podkreślić został nauczycielem bo bardzo kochał ten zawód i podejmując pracę w szkole był w pełni świadom ile stresów ten zawód za sobą niesie.
Gdyby było inaczej, to bez większych trudności mógłby przed wojną ukończyć Politechnikę Lwowska. A przy tym jako inżynier tak przed wojną jak i po wojnie znacznie więcej by zarabiał.
Pozdrawiam Cię Andrzej
|
|
|
|
|
|
 |
 |
 |
 |
 |
|
 |
 |
 |
 |
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
 |