|
|
Nisko - forum dyskusyjne mieszkańców Dyskusje mieszkańców o Nisku i powiecie
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Andrzej Gdula
Stały Bywalec
Dołączył: 11 Paź 2005
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Śro 7:17, 12 Paź 2005 Temat postu: Wspomnienia związane z Niskiem |
|
|
Witam! ..W 1957 r. wyjechałem z Niska na studia do Gliwic. A w 1960 r. po śmierci Ojca rodzina moja przeprowadziła się z do Gliwic. Od tego czasu nie miałem okazji żeby przyjechać do Niska, choć z tym miastem wiąże się bardzo wiele niezapomnianych wrażeń i wspomnień.
Może opiszę choć kilka:
- W 1953 po przeniesieniu mojej rodziny ze Stalowej Woli do Niska rozpocząłem naukę w X klasie tutejszego Gimnazjum. I od razu zaczęły się kłopoty ponieważ byłem jedynym w całej szkole uczniem który nie należał do ZMP. A ponieważ przewodniczącym ZMP w mojej klasie był bardzo gorliwy syn przedwojennego komunisty Adam M. Początkowo namawiał mnie do wstąpienia do ZMP a jak to nie poskutkowało wpadł na myśl wykluczenia mnie z kolektywu klasowego bo nie uczęszczałem na klasowe zebrania ZMP. Sytuacja była o tyle groźna, że takie wykluczenie z kolektywu klasowego równało się z wyrzuceniem mnie ze szkoły.
W tej sytuacji pomogli mi bardzo moi koledzy, szczególnie Bogdan G. bo na najbliższym zebraniu sprawozdawczym ZMP wybrali na przewodniczącego kogoś zupełnie innego, Gienka S. nie nawiedzonego ideologicznie tak jak Adam.M
- Chyba na wiosnę 1954 r. na podwórku kilkurodzinnego domu w którym mieszkaliśmy dużo młodszy ode mnie, syn sąsiada znalazł prawdziwy mały pistolet i chodził z nim sobie po mieście. Oczywiście Milicja zaraz odebrała jemu tę broń, ale natychmiast rozpoczęło się dochodzenie. Nie miałem wtedy skończonych jeszcze 16 lat a już byłem przesłuchiwany w tej sprawie na UB. Pytano mnie o to czy to była moja broń lub mojego ojca. I być może mogłem być osobą podejrzaną o posiadanie broni dlatego, że przez ostanie 3 lata uczęszczania do Gimnazjum w Stalowej Woli opiekowałem się [mieszkając w budynku szkolnym] magazynem sprzętu sportowego oraz do Przysposobienia Wojskowego. Nauczyłem się tam naprawiać zepsute wiatrówki tak, że jeszcze po wyjeździe do Niska przywożono do mnie kilkukrotnie wiatrówki do naprawy.
Na całe szczęście cała afera rozeszła się po kościach. Ale mogło być nie wesoło.
Kamieniołomy czekały na przyjęcie takich chojraków jak ja.
- W 1955 roku po zdaniu matury musiałem sobie wyrobić dowód osobisty. Załatwiłem sobie w tym celu wyciąg metrykalny z Urzędu Stanu Cywilnego w Leżajsku i poszedłem z tym do UB bo tylko tam wyrabiano dowody osobiste. I tu znowu był problem ponieważ w zaświadczeniu z USC wydanym na podstawie kościelnych ksiąg metrykalnych było napisane Gdula Andrzej Bobola Józef Antoni.
Dostałem do wypełnienia odpowiedni druk i piszę w nim drugie imię Antoni bo przecież Bobola to tylko przydomek św. Andrzeja. Urzędnik z UB wziął do ręki moją ankietę i pokazując na wyciąg metrykalny pyta. Obywatelu nie widzicie że tu pisze na drugie imię Bobola. Musicie wypełnić na nowo ankietę. I tak w pierwszym dowodzie osobistym miałem wpisane Gdula Andrzej Bobola. Po studiach zmieniając dowód osobisty na nowy już nie podawałem drugiego imienia Bobola bo uważałem to za zbyt pretensjonalne. A szkoda bo gdybym pozostawił sobie to drugie imię to nie znalazło by się moje Nazwisko i pierwsze imię na liście Wildsteina. Ale już mam zaświadczenie że to nie ja tam figuruję. Poza tym kopia tego zaświadczenia jest opublikowana w BIP IPN.
- Takich różnych przygód zdarzyło mi się tak wiele, że jest o czym wspominać okres mojego pobytu w Nisku.
Pozdrawiam - Andrzej
Ostatnio zmieniony przez Andrzej Gdula dnia Śro 21:27, 19 Paź 2005, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
aniol
Administrator
Dołączył: 16 Cze 2005
Posty: 4868
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nisko Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 8:23, 12 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Andrzeju ja jestem calkiem mlody... i pamietam tylko ze jako maly chlopak stalem w kilunastometrowych kolejkach po papier toaletowy i to pamietam ze trzeba bylo miec kartki by cos kupic... Jestem bogatszy o Twoje wspomnienia... a najbardziej rozesmieszyl mnie kolektyw klasowy. o Boze jaki to bylo wszytsko popierniczone, a zarazem grozne...Dobrze ze te czasy mam juz za soba... A co do Niska to od Twojego wyjazdu napewno bardzo sie zmienilo... wielu miejsc bys nie poznał... Ale jak tylko bedziesz mail okazje to zagladnij do nas...
Ostatnio zmieniony przez aniol dnia Sob 14:52, 15 Paź 2005, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Andrzej Gdula
Stały Bywalec
Dołączył: 11 Paź 2005
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Śro 10:04, 12 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Ponownie Witam!
Te czasy były okropne. Mojego Ojca w 1949 r. zdjęto ze stanowiska dyrektora gimnazjum w Leżajsku i był zawieszony przez 6 miesięcy jako nauczyciel, pod zarzutem, że Gimnazjum to jest nasiąknięte duchem NSZ –owakim, bo do tego gimnazjum uczęszczało po wojnie kilkunastu uczniów którzy należeli do miejscowego oddziału NSZ chyba Wolyniaka. Dobrze że skończyło się tylko na zdjęciu ze stanowiska dyrektora oraz przeniesieniu ojca do pracy Stalowej Woli. Ale też co tydzień musiał się meldować na przesłuchania w UB i wysłuchiwać tego typu pogróżek „ Czy chciałbyś żeby Twoja żona i Twoje dzieci zdechły z głodu.”
W Stalowej Woli ojciec też uczył w Gimnazjum niezbyt długo, bo w 1952 r. pod zarzutem że daje zły przykład młodzieży bliską znajomością z proboszczem oraz katechetami został przenosiny do pracy w Gimnazjum w Nisku.
Zresztą sam byłem świadkiem jak kilka miesięcy wcześniej jeden ze szkolnych wodzów ZMP po zwróceniu mu uwagi przez mojego Ojca wygrażał mu się: „ Albo pan profesor Gdula wyleci ze szkoły albo ja”. Ale myślę że rzeczywisty powód przeniesienia mojego Ojca ze Stalowej Woli do Niska był bardziej poważny. Otóż z 11-letniego LO w Stalowej Woli zrobiono szkołę świecką TPD. I wówczas dyrektor kazał woźnemu zdjęcie krzyży z klas szkolnych, ok. 50 drewnianych krzyży. Woźny nie wiedząc co z tymi krzyżami ma zrobić przyniósł je do naszego mieszkania, [które to mieszkanie ojciec dostał jako przejściowe w budynku szkolnym]. I wtedy krzyże ja z moim starszym rodzeństwem zanieśliśmy do probostwa w Stalowej Woli. Dlatego być może to rozsierdziło miejscowe władze partyjne w Stalowej Woli.
Ale będę się starał zapoznać z teczką mojego ojca w IPN to wtedy być może czegoś więcej się dowiem jeśli dokumenty te wcześnie nie zostały zniszczone.
Dziękuję za zaproszenie do odwiedzenia Niska. Zawsze mi jakoś na to jakoś brakowało do tego zapału. Choć bardzo często w międzyczasie bywałem w Leżajsku moim mieście rodzinnym.
Niestety taki to były czasy od I do V klasy chodziłem do szkoły w Leżajsku. Od VI do IX klasy chodziłem do szkoły w Stalowej Woli. A ostatnie dwa lata X i XI klasę oraz maturę miałem w Nisku. Wiem o tym, że wielu moich rówieśników było w sytuacji znacznie gorszej ode mnie. Ale te częste zmiany choć niosły ze sobą nieporównywalnie więcej przygód, to jednak wszędzie tam w tych nowych miejscach zamieszkania, czułem się trochę wyobcowany bo po prostu byłem mniej zżyty. Choć nie mogę powiedzieć niczego negatywnego, bo zawsze i na każdy kroku spotykała mnie nawet bardzo duża życzliwość a nawet serdeczność ze strony moich nowych kolegów.
Pozdrawiam - Andrzej
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
aniol
Administrator
Dołączył: 16 Cze 2005
Posty: 4868
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nisko Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 10:52, 12 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Andrzej Gdula napisał: |
Ponownie Witam!
Te czasy były okropne. Mojego Ojca w 1949 r. zdjęto ze stanowiska dyrektora gimnazjum w Leżajsku i był zawieszony przez 6 miesięcy jako nauczyciel, pod zarzutem, że Gimnazjum to jest nasiąknięte duchem NSZ –owakim, bo do tego gimnazjum uczęszczało po wojnie kilkunastu uczniów którzy należeli do miejscowego oddziału NSZ chyba Wolyniaka. Dobrze że skończyło się tylko na zdjęciu ze stanowiska dyrektora oraz przeniesieniu ojca do pracy Stalowej Woli. Ale też co tydzień musiał się meldować na przesłuchania w UB i wysłuchiwać tego typu pogróżek „ Czy chciałbyś żeby Twoja żona i Twoje dzieci zdechły z głodu.”
W Stalowej Woli ojciec też uczył w Gimnazjum niezbyt długo, bo w 1952 r. pod zarzutem że daje zły przykład młodzieży bliską znajomością z proboszczem oraz katechetami został przenosiny do pracy w Gimnazjum w Nisku.
Zresztą sam byłem świadkiem jak kilka miesięcy wcześniej jeden ze szkolnych wodzów ZMP po zwróceniu mu uwagi przez mojego Ojca wygrażał mu się: „ Albo pan profesor Gdula wyleci ze szkoły albo ja”. Ale myślę że rzeczywisty powód przeniesienia mojego Ojca ze Stalowej Woli do Niska był bardziej poważny. Otóż z 11-letniego LO w Stalowej Woli zrobiono szkołę świecką TPD. I wówczas dyrektor kazał woźnemu zdjęcie krzyży z klas szkolnych, ok. 50 drewnianych krzyży. Woźny nie wiedząc co z tymi krzyżami ma zrobić przyniósł je do naszego mieszkania, [które to mieszkanie ojciec dostał jako przejściowe w budynku szkolnym]. I wtedy krzyże ja z moim starszym rodzeństwem zanieśliśmy do probostwa w Stalowej Woli. Dlatego być może to rozsierdziło miejscowe władze partyjne w Stalowej Woli.
Ale będę się starał zapoznać z teczką mojego ojca w IPN to wtedy być może czegoś więcej się dowiem jeśli dokumenty te wcześnie nie zostały zniszczone.
Dziękuję za zaproszenie do odwiedzenia Niska. Zawsze mi jakoś na to jakoś brakowało do tego zapału. Choć bardzo często w międzyczasie bywałem w Leżajsku moim mieście rodzinnym.
Niestety taki to były czasy od I do V klasy chodziłem do szkoły w Leżajsku. Od VI do IX klasy chodziłem do szkoły w Stalowej Woli. A ostatnie dwa lata X i XI klasę oraz maturę miałem w Nisku. Wiem o tym, że wielu moich rówieśników było w sytuacji znacznie gorszej ode mnie. Ale te częste zmiany choć niosły ze sobą nieporównywalnie więcej przygód, to jednak wszędzie tam w tych nowych miejscach zamieszkania, czułem się trochę wyobcowany bo po prostu byłem mniej zżyty. Choć nie mogę powiedzieć niczego negatywnego, bo zawsze i na każdy kroku spotykała mnie nawet bardzo duża życzliwość a nawet serdeczność ze strony moich nowych kolegów.
Pozdrawiam - Andrzej |
Z pasja czytam Pana wspomnienia... Jak mozna mowic tak jak niektorzy ze za komuny bylo lepiej, Ja jak wspomnialem nie pamietam z tych czasow za wiele, nie mialem tez rzadnych problemow. Ale moj tato ktory jest pewnie troszeczke mlodszy od pana juz mial spore problemy z wladza... Cenne sa takie wspomnienia jak pana bo unaoczniaja dzialania wladz i "milosc" wladz do obywatela... Faktycznie, za dlugo Pan w Nisku nie mieszkal, ale cieszy to ze Pan jakos pamieta o naszym miasteczku...
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Andrzej Gdula
Stały Bywalec
Dołączył: 11 Paź 2005
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Czw 13:21, 13 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Witam!
I cieszy mnie, że tak bardzo pasjonujesz się historią Niska i jego mieszkańców. W każdym miasteczku ktoś to powinien z zamiłowaniem czynić, żeby w pamięci potomnych pozostał jakiś ślad o tym co minęło. Wprawdzie historia mojego pobytu w Nisku jest bardzo krótka, ale w tym okresie czasu wydarzyło się bardzo wiele ciekawych czasem wesołych ale też czasem bardzo smutnych zdarzeń. O takim jednym bardzo smutnym zdarzeniu chciałbym tym razem napisać, bo chyba za niedługo minie 50 lat od chwili gdy się to wydarzyło.
Pracowałem wtedy po maturze przy budowie Elektrowni Stalowa Wola II i nawet jak na owe czasy nie najgorzej zarabiałem ok. 1000 zł/ miesiąc. Połowę z tego dawałem mojej matce na utrzymanie a resztę miałem na swoje wydatki. To też gdy mój kolega szkolny Bogdan Grzywacz namówił mnie na prywatne lekcje niemieckiego, nie namyślając się wiele, zaraz z tego skorzystałem. Tym bardziej że lekcje te mogłem pobierać u wyśmienitego germanisty, absolwenta germanistyki [chyba Uniwersytetu w Dreźnie] – pana hrabiego Orskiego, który jeszcze po wojnie uczył w Gimnazjum niżańskim języka niemieckiego. Ale z nastaniem czasów stalinowskich zwolniono go na wcześniejszą emeryturę bo podobno bez owijania w bawełnę wypowiadał się bez ogródek na temat ówczesnej sytuacji politycznej. Emerytura ta podobno w wysokości 200 zł/miesiąc była tak niska, że pan Hrabia bardzo chętnie udzielał prywatnych lekcji niemieckiego żeby sobie choć co nieco dorobić. Jak mi opowiadał Bogdan to pana Hrabiego nie było stać na to, żeby kupi sobie nowe ubranie bo nie miał za co. I dlatego chodził w starych nicowanych garniturach, które mu przerabiał, ojciec Bogdana krawiec. W zamian za lekcje niemieckiego dla swojego syna. Ale niestety chętnych na takie lekcje było nie wielu. I pan hrabia bardzo często przymierał głodem.
Zdołałem być u niego tylko na dwu lekcjach. Niestety jak wybierałem się na trzecią lekcję dowiedziałem się, że dostał wylewu krwi do mózgu i w bardzo ciężkim stanie przewieziono go do szpitala. Miał jednak na tyle świadomości że porosił o niezwłoczne sprowadzenie księdza. Ksiądz jeszcze zdążył do niego przyjść zanim hrabia stracił świadomość. Ale niestety nie dało się go uratować i szybko umarł.
Ponieważ byłem jego ostatnim uczniem i na dokładkę nie miałem jak zapłacić za dwie dotychczas odbyte lekcje niemieckiego, poszedłem na jego pogrzeb myśląc, że może te pieniądze dam komuś bliskiej z rodziny zmarłego. Tak się złożyło, że udało mi się umówić z moim szkolnym kolegą Wieśkiem Sałdanem, i razem przyszliśmy na ten pogrzeb do kościoła. W kościele trumna ze zwłokami leżała już na katafalku i poza proboszczem organistą oraz grabarzem, była na tym pogrzebie obecna tylko zapłakana siostrzenica hrabiego, poczciwy starszy poczciarz ojciec mojej szkolnej koleżanki, ja i Wiesiek. Dobrze że chociaż przyszliśmy z Wieśkiem, oraz że był ten poczciarz, bo po zakończeniu w kościele uroczystości pogrzebowych, nie miał by nawet kto pomóc siostrzenicy hrabiego zdjąć trumnę z katafalku oraz załadować ją na furmankę. Proboszcz już nie poszedł na cmentarz bo pochówek odbył się na cmentarzu w Racławicach. I na ten cmentarz odprowadzała hrabiego tylko jego siostrzenica, grabarz oraz ja z Wieśkiem. Zresztą dobrze żeśmy tam obaj poszli, bo nie miał by nawet kto pomóc grabarzowi spuścić trumny do grobu.
Sytuacja cały czas podczas pogrzebu była taka, że nie miałem odwagi i okazji dać należności za moje dwie lekcje siostrzenicy pana Hrabiego.
Ale na drugi dzień poszedłem do nowego młodego wikarego ks. Potockiego dałem jemu te pieniądze prosząc, żeby odprawił mszę św. w intencji zmarłego hrabiego.
Lata niestety zacierają w pamięci drobne szczegóły, dlatego nie pamiętam dokładnie daty śmierci Hrabiego Orskiego. Nie pamiętam też jego imienia. Ale wydaje mi się, że to wszystko wydarzyło się na wiosnę 1956 roku.
Dlatego mam prośbę do Ciebie gdybyś kiedyś miał czas, może by Ci się udało odnaleźć grób Hrabiego na cmentarzu w Racławicach i odczytać datę Jego śmierci. Lub można by to było odnaleźść w Urzędzie Stanu Cywilnego albo w księgach parafialnych. Bo chciałbym w dniu 50 rocznicy jego śmierci zamówić w kościele parafialnym w Nisku mszę św. w jego intencji.
Hrabia Orski za mojej bytności w Nisku mieszkał po prawej stronie ul. Wolności [idąc w kierunku Racławic] w domu narożnym ul. Wolności i PCK w którym na dole chyba była wtedy apteka. I chyba wydaje mi się że ten dom był jego własnością.
Cztery lata później na półrocznej konferencji klasyfikacyjnej w szkole dostał wylewu krwi do mózgu mój Ojciec. Ale niestety po 4 godzinach zmarł nie odzyskując przytomności. Bo w tamtych czasach medycyna była jeszcze całkowicie bezsilna wobec choroby ciśnieniowej. Mój ojciec został jednak pochowany na cmentarzu w Leżajsku, dlatego tam częściej jeżdżę.
Pozdrawiam - Andrzej
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
niska
Złoty Forumowicz
Dołączył: 03 Wrz 2005
Posty: 2269
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nisko
|
Wysłany: Czw 15:57, 13 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Panie Andrzeju ja również z uwagą czytam pana wspomnienia. Postaram się dowiedzieć czegoś o hr Orskim.
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
aniol
Administrator
Dołączył: 16 Cze 2005
Posty: 4868
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nisko Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 16:16, 13 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Moze jeszcze dzis cos sie dowiem, sprawdze ksiegi parafialne. A na weekendzie bede na cmentarzu w Raclawicach. Dziwie sie czemu pogrzeb byl na cmentarzu w raclawicach, a nie w Nisku - Bracach... Co do domu na rogu ulicy wolnosci i PCK to chyba jest wlasnoscia teraz p. Kopffa, przynajmniej tak sie mowi ze idzie sie na zakupy do Kopffa, bo sa tam teraz sklepy spozywcze...
Niska ladne fotki:)
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
aniol
Administrator
Dołączył: 16 Cze 2005
Posty: 4868
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nisko Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 14:53, 15 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Temat przenioslem, bo niebardzo komponowal sie z poprzednim o parku. Co do informacji o hr. Orskim, to narazienic nie wiem, ale wstepnie jestem umowiony z ksiedzem na udostepnieni ksiag parafialnych...
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
aniol
Administrator
Dołączył: 16 Cze 2005
Posty: 4868
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nisko Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 15:41, 16 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Niestety za duzo obiecuje a za mało robie, nie byłem na cemnatzru w Racławicach, ale jestem juz umowiony z ksiedzem na przegladanie ksiag wieczystych.
Beda dzis na obiedzie u cioci popytałem ja troszeczkę czy nie kojaży takiej osoby tj hr Orskiego, a ona opowiedziała mi krotkie wspomnienie. Chodzila wtedy do 1 klasy. Szkoła była w budynku, w którym jest obecnie biblioteka miejska. Zaraz za szkoła podobnie jak jest teraz lecz w innym budyku (nie istniejacym juz) miescilo sie prosektorium. Ludzie wtedy w miescie mowili ze zmarł ktos wazny. Podobno bardzo duzo ludzi przychodziło do prostekorium zeby zobaczyc ostatni raz p. Orskiego. Ona z kolezanka jako mlode dziewczynki tez byly bardzo zaciekawione (okolo 7 lat). Poszly na przerwie do prosektorium, a opiekun tego miejsca zamknął je tam... Nie wrocily na lekcje, wiec nauczycielka poszła je szukac. Uslyszala krzyk z prosektorium. Wszytsko skonczylo sie dobrze:)
Wiem tez napewno ze budynek o ktorym wspominal p. Andzrzej to aktualnie budynek nalezacy do p. Kopfa. Kiedys tam byla apteka a teraz aktualnie sa dwa sklepy. Nie wiem na pewno czy p. Orski byl wlascicielem...
Z opowiesc cioci wynikało ze p. Orski to była osobowość, dużo ludzi szło zobaczyć jego ciało, więc troche sie dziwie czemu tak mało osób było na pogrzebie... No zaintrygowała mnie ta postac poszukam troch i moze cos znajde jeszcze...
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
aniol
Administrator
Dołączył: 16 Cze 2005
Posty: 4868
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nisko Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 0:37, 22 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Znalazłem
Edwin Orski - kawaler
ur. 7.09.1885
zm. 7.11.1955
pogrzeb dn. 9.11.1955
chyba sie nie pomylilem...
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Andrzej Gdula
Stały Bywalec
Dołączył: 11 Paź 2005
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Sob 10:51, 22 Paź 2005 Temat postu: |
|
|
Witam! I bardzo dziękuję za informację. Chyba pomyłki niej nie ma bo to, że był kawalerem też jeszcze pamiętałem.
Pozdrawiam. Andrzej
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Andrzej Gdula
Stały Bywalec
Dołączył: 11 Paź 2005
Posty: 86
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Gliwice
|
Wysłany: Pon 21:45, 14 Lis 2005 Temat postu: |
|
|
Wspomnienia z wyjazdu na wojewódzkie zawody strzeleckie z połowy lat pięćdziesiątych.
Tak czasem myślę sobie, tyle lat już minęło od mojego wyjazdu na stałe z Niska – i co ja takiego w tym Nisku nabroiłem żebym musiał jeszcze kogoś przeprosić lub wyjaśnić sprawę. I tu zawsze przypomniał mi się mój niestety zupełnie niefortunny wyjazd na zawody strzeleckie do Rzeszowa.
A było to tak, że poza kółkiem dramatycznym drugim obszarem moich szkolnych zainteresowania i źródłem bardzo wielu emocji, było udzielanie się w nieformalnym szkolnym kółku strzeleckim.
Prof. Wierzbiński uczący nas Przysposobienia Obronnego umiał jakoś w tym czasie załatwić amunicję, dzięki czemu możliwe było urządzanie szkolnego strzelania z kbks oraz szkolnych zawodów strzeleckich. A ponieważ jeszcze podczas nauki w Liceum Ogólnokształcącym w Stalowej Woli strzelałem całkiem nieźle. To też na szkolnych zawodach strzeleckich w Nisku wypadałem też całkiem dobrze. I dlatego też zostałem zakwalifikowany do powiatowych zawodów strzeleckich. Doprawdy nie wiem jakim cudem, ale wygrałem te zawody w konkurencji męskiej zostając mistrzem powiatu. Dzięki czemu wysłano mnie w ekipie na wojewódzkie zawody strzeleckie w Rzeszowie.
I tu niestety zupełnie nie popisałem się strzelaniem z ostrej broni, palnej, to znaczy ani z KB ani z pistoletu TT, chyba dlatego, że pierwszy raz miałem taką prawdziwą broń w swoich rękach.
Ale za to przytrafiła mi się niecodzienna niemiła przygoda:
Pojechaliśmy na te wojewódzkie zawody z amunicją i karabinkami z LPŻ. I do opieki nad naszą ekipą został wyznaczony pracownik etatowy powiatowego oddziału LPŻ w Nisku pan G., który miał przy sobie wszystkie dokumenty i upoważnienia do przewożenia broni. [ była to jeszcze końcówka czasów stalinowskich]. Niestety po skończeniu zwodów pan G. znikną mi z oczu, zostawiając mnie samego z dwoma karabinkami KBKS, torbą pełną naboi i zupełnie bez jakichkolwiek dokumentów upoważniających mnie do przewożenia broni.
Powinienem był się wtedy jeszcze spotkać z koleżankami z naszej ekipy strzeleckiej, bo się z nimi umówiłem, że razem pojedziemy z powrotem do Niska. Ale niestety nie mogłem się wałęsać z bronią i amunicją po całym Rzeszowie, bo ktoś by mógł mnie zatrzymać. I po sprawdzeniu, że nie mam na broń żadnych dokumentów mogły by z tego wyniknąć ogromne kłopoty. W tej sytuacji nie poszedłem na spotkanie z koleżankami niżańskiej ekipy strzeleckiej, tylko najbliższym środkiem transportu pojechałem do Niska.
Koleżanki z ekipy miały o to do mnie bardzo wielki żal.
Ale niestety musiałem wtedy wybrać mniejsze zło. Bo gdyby tak całą ekipę wałęsającą się po Rzeszowie z bronią i bez dokumentów zatrzymał gdzieś patrol służba bezpieczeństwa i nie patyczkując się wsadził do wyjaśnienia do aresztu, to dopiero były bardzo kłopotliwa sytuacja i trudne do przewidzenia kłopoty. Nie mniej jednak przepraszam za to moje koleżanki, które wtedy bardzo liczyły na mnie przy powrocie do Niska.
Andrzej Gdula
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Piotr
Moderator
Dołączył: 16 Lis 2005
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Nisko/Wolina
|
Wysłany: Śro 10:47, 14 Sty 2009 Temat postu: |
|
|
Wspomnienia o innej osobie związanej z Niskiem, znalezione w internecie:
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Pilot
Forumowicz
Dołączył: 11 Kwi 2009
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Daleko i blisko Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 13:30, 28 Sie 2009 Temat postu: |
|
|
Piotr napisał: |
Wspomnienia o innej osobie związanej z Niskiem, znalezione w internecie:
[link widoczny dla zalogowanych] |
Wspomnienia to zawsze super rzecz jest. Ale myślę, że wspomniany tam Julian Dziedzic, który zginął w Katyniu, to raczej Julian Dudzic: [link widoczny dla zalogowanych]
Pozdrawiam!!!
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
BG
Forumowicz
Dołączył: 28 Paź 2005
Posty: 150
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|
|